Ogłoszenie

Collapse
No announcement yet.

Konkurs "Wspomnienia z dzieciństwa"

Collapse
X
 
  • Filter
  • Czas
  • Pokaż
Clear All
new posts

    Konkurs "Wspomnienia z dzieciństwa"

    Chyba nie da się zaprzeczyć, że w każdym dorosłym drzemie choć po części małe dziecko. Często to zasługa tego, że mamy miłe wspomnienia z dzieciństwa i tęsknimy do lat beztroski. Żeby jakoś do nich się zbliżyć, czasem w każdym budzi się dziecko. Podzielcie się z nami swoim najmilszym wspomnieniem z dzieciństwa – wygrajcie fajną nagrodę dla całej rodziny!


    Zasady konkursu "Wspomnienia z dzieciństwa"

    1. Aby wziąć udział w konkursie "Wspomnienia z dzieciństwa", należy napisać kilka zdań o jakimś konkretnym wspomnieniu z dzieciństwa, które wywołuje uśmiech na waszych twarzach, i zamieścić je w wątku konkursowym na forum.
    2. Aby dodać swoje zgłoszenie konkursowe, należy mieć konto w systemie ja.w.polki.pl z podanym aktualnym adresem na terenie Polski*, pod który wyślemy nagrodę. Osoby, które nie będą miały wpisanego adresu nie będą brane pod uwagę w wysyłce. Ważne! Adres będzie widoczny tylko dla użytkownika i osoby koordynującej przesyłkę produktów. (Uwaga! Zgłoszenia mailowe nie będą brane pod uwagę).
    3. Najciekawsze historie – zdaniem Komisji Konkursowej - dodane w wątku konkursowym zostaną nagrodzone voucherami dla całej rodziny.
    *Osoby, które mają konto w systemie ja.w.polki.pl proszone są o zweryfikowanie danych przed zgłoszeniem się do konkursu.

    Nagroda

    Nagrodą w konkursie jest 9 zestawów po 3 vouchery do Parku Rozrywki Rabkoland ważnych do końca października 2016 r.

    Konkurs trwa od 24.08.2016 do 31.08.2016

    DODAJ SWOJĄ HISTORIĘ w tym wątku - poniżej


    Zobacz regulamin
    pozdrawiamy,
    Redakcja MamoToJa.pl
  •    
       

    #2
    Odp: Konkurs "Wspomnienia z dzieciństwa"

    Najlepszym wspomnieniem z dzieciństwa zawsze będą wspólne zabawy z kolegami i koleżankami z podwórka. Gra w gumę, podchody czy baba-jaga patrzy to zabawy, których dzieci we współczesnym świecie komputerów nie znają a nam one dawały tyle frajdy. Dzięki tym zabawom mieliśmy z kolegami ubaw po pachy a dzisiaj mamy co wspominać.

    Skomentuj


      #3
      Odp: Konkurs "Wspomnienia z dzieciństwa"

      moim najlepszym wpospmenineim z dzieciństwa są wakacje i pobyt na wsi i wieczorne "kąpiele" wszystkich dzieci ( kuzynostwo w sumie 9 dzieci) w jednej misce losowanie najpierw każdy twarz a druga koeljka nogi :P w soboty była kąpiel całościowa


      Skomentuj


        #4
        Odp: Konkurs "Wspomnienia z dzieciństwa"

        Moje najlepsze wspomnienie - Mikołajki. Rozpakowując prezenty, udajemy przed rodzicami, że wierzymy nadal w świętego Mikołaja. Nie domyślili sie prawdy
        Wypożyczalnia samochodów http://eco2drive.pl z Gdańska.

        Skomentuj


          #5
          Odp: Konkurs "Wspomnienia z dzieciństwa"

          Mnóstwo wspomnień z dzieciństwa wywołuje uśmiech na mojej twarzy. Najmilej chyba jednak wspominam wakacje u babci na wsi. Drewniany domek, otoczony ze wszystkich stron lasem. Już sam dojazd 20 km autobusem, a później od przystanku 2-3 km pieszo leśnymi drogami, wydawał mi się nie lada wyprawą. A później sielanka – zabawy od rana do wieczora, z siostrami i kuzynostwem. Wycieczki nad leśne źródełko i chlapanie się w lodowatej wodzie, zbieranie maślaków w gęstym młodniku (teraz to już ogromny las), robienie szałasów z gałęzi, taplanie się w ogromnych kałużach po deszczu, odkrywanie tajemnic strychu itp. Jednak największą frajdą było zwożenie siana z łąki i jazda na wozie ciągniętym przez traktor, na ogromnej kopie siana. Ach, jak to wszystko się kiwało na boki, ile przy tym było śmiechu (ale i troszkę strachu). A później, już w stodole, akrobacje na tym sianie – skakanie, wspinanie się, tunele. I nocleg oczywiście też na sianku. To nic, że „gryzło” niemiłosiernie i wszystko po takiej nocy swędziało, to nic, że czuło się lekki strach, żeby jakaś myszka nie weszła pod kołderkę. Było cudownie i wszystko to wspominam z ogromną nostalgią.


          Skomentuj


            #6
            Odp: Konkurs "Wspomnienia z dzieciństwa"

            Moi dziadkowie mieli małą pasiekę i co roku wielkim wydarzeniem było wybieranie miodu. Zawsze towarzyszyłam dziadkowi w tym, on wyciągał ramki z uli, umieszczał je w specjalnej wirówce (zrobionej ze starego bojlera), ja kręciłam korbą i z małego kranika lał się miód. Do dziś czuję ten wspaniały smak i zapach unoszący się w stodole. Pewnego razu użądliła mnie w głowę pszczoła i całe lato zakładałam zimową czapkę twierdząc, że to mnie ochroni. Ponoć pot lał mi się z czoła, jak woda z kranu, ale za nic w świecie nie chciałam wyjść bez niej na dwór. Jednak czas spędzony z dziadkiem w tych ważnych momentach bezcenne...

            Skomentuj


              #7
              Odp: Konkurs "Wspomnienia z dzieciństwa"

              Witam. Moim wspaniałym wspomnieniem z dzieciństwa jest choinka u mojej mamy w pracy. Jak co niektórzy pamiętają kiedyś zakłady pracy organizowały choinki dla dzieci swoich pracowników. Miałam wtedy cztery latka i po raz pierwszy oglądałam bajki z rzutnika na wielkim białym prześcieradle, to było dla mnie wspaniałe przeżycie. Następnie były oczywiście prezenty, które wręczał Prawdziwy Mikołaj no i różnego rodzaju zabawy przy muzyce. Wspominam to do dziś. Było super.

              Skomentuj

              •    
                   

                #8
                Odp: Konkurs "Wspomnienia z dzieciństwa"

                Ach te letnie poranki, kiedy nie trzeba już wstawać do szkoły a słońce wysoko. W pidżamce po podwórku, gołymi stópkami po porannej rosie tuptać beztrosko aż do zachodu słońca. Pamiętam jak dziś stracone dni, w które nie można było wyjść przez deszczową pogodę. Oczywiste było, że znaleźliśmy sposób, by pobiegać po burzowych kałużach , kłopotem natomiast stawał się katar nieodpowiedzialności. Ale czym było by nasze dzieciństwo, gdybyśmy nie mogli robić wszystkiego na własnym podwórku?

                Raz, Dwa, Trzy... baba Jaga patrzy ! – słychać było krzyki z podwórka u Babci Czesi na całą wieś- przeplatane z pianiem koguta i szczekaniem Atosa, który chciał razem z nami fikać koziołki. Niestety, on nie potrafił zatrzymać sie w czasie gdy robiliśmy szalone pozycje, ani nie rozumiał ile kroczków trzeba zrobić by gąska dotarła do domu każdy dzień wyglądał inaczej.
                Długie godziny spędzaliśmy w piaskownicy robiąc ciasteczka, gliniane babeczki, gołąbki zawijane w liście winogron. A nawet zupy potrafiliśmy ugotować z kwiatuszków wiśni czy też jabłoni. Obserwując co nasi rodzice robią latem, z dziewczynkami z podwórka udało nam się zrobić wino jabłkowe Często odwiedzaliśmy się, jeździliśmy rowerami, śpiewaliśmy piosenki „Dody” i odgrywaliśmy scenki z bajek. Najzabawniejsza była o czerwonym kapturku, gdyż mieliśmy blisko las i zawsze baliśmy się że zza krzaczka wyskoczy prawdziwy wilk. W ganku Babcia pozwoliła nam zrobić gabinet lekarski i tym sposobem nasza szmaciana Zosia zmieniła kolor a wszystko za sprawa zastrzyków jakie otrzymała z wody zakolorowanej bibółą Na polu u sąsiada zrobiliśmy wielką wyskocznię i w ten sposób mogliśmy rywalizować ze sobą – kto wyżej skoczy. Nie było chwili w której by nas odwiedziła nuda.
                Któregoś dnia z siostrą odkryłyśmy że trawa maluje, tylko wujek był trochę zły bo kępkami trawy porysowałyśmy całe ściany domu i musiał malować na nowo. A drzewa ? taaaak, to moja największa zmora dzieciństwa. Zawsze najodważniejsza wchodziłam najwyżej. Jedno było nawet takie z którego nie potrafiłam zejść dopóki mamusia nie przyszła z drabinką. Ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło.
                Najbardziej niezapomniane chwile to te w których przychodziły żniwa...
                Tamtego roku miałam około 6 lat. Nie pamiętam dokładnie swojego dziadzia, bo tego roku zmarł, ale dokładnie pamiętam ostatnie wakacje spędzone w jego towarzystwie. Całą rodziną wybieraliśmy się w pole, wpierw dopilnować kombajn, który kosił zboże i dawał nam ziarna na pyszny świeżutki chlebek, trochę później zabieraliśmy się za zbieranie ziemniaków. Na koniec dnia zawsze biegliśmy do budy, która stała na podwórku i mieściła w sobie wielkie coś zwane „parnik”. Dziadzio przygotowywał tam jedzonko dla naszych zwierzątek podwórkowych. Parowanie ziemniaków zajmowało mu sporo czasu dlatego siadaliśmy na ławeczce cierpliwie czekając na najlepsze. A najsmaczniejsze były jak wiadomo : świeżutkie, gorące, lekko posmarowane rozpuszczającym się masełkiem i osolone ziemniaczki. Jedliśmy je jak świeże bułeczki. Zapach rozchodził się po całej wsi. Wszystkie dzieci przybiegały do nas na najsmaczniejszą kolację. Dziś wiem, że to właśnie zapach parowanych ziemniaków przez dziadzia jest zapachem mojego dzieciństwa. Jestem mamą kilku miesięcznego bobaska, codziennie przygotowuję coś do jedzenia, czasami obieram ziemniaki i je po prostu gotuję… próba odtworzenia smaku i zapachu po raz kolejny się nie powiodła… a to znak że to co było, już nie wróci. Patrzę jak moje dziecko rośnie i poznaje świat, jestem dumna i będę szczęśliwa, gdy moje dziecko będzie miało podobne dzieciństwo pełne radości, wolności i miłości.

                Skomentuj


                  #9
                  Odp: Konkurs "Wspomnienia z dzieciństwa"

                  Tych wspomnień są setki, ale jedno takie sprawia, ze uśmiech nie schodzi mi z twarzy. Jest to wspomnienie zimowe. Jako dziecko mieszkałam na wsi, w małej podbieszczadzkiej wsi, gdzie góry i lasy były nieodłącznym elementem mojego dzieciństwa, a zabawa w lesie była codziennością. Naszą ulubiona zabawa w zimowe dni było zjeżdżanie na workach..nie na sankach, nie na nartach, tylko na workach wypełnionych sianem lub słomą. No wiec pewnego pięknego zimowego dnia, wybraliśmy się właśnie, aby porozjeżdżać na workach, bawiliśmy się, świetnie, trasa zjazdu to była leśna droga, a każdy zjazd to były nie lada emocje. Podczas mojego kolejnego ślizgu z pomiędzy drzew wyskoczył pies i zaczął biec za mną i głośno szczekając (miałam wtedy 6 lat i baaardzo bałam się psów ) tak więc sunęłam w dół krzycząc w wniebogłosy, że o to atakuje mnie jakieś ogromne psisko...a krzyczałam bardzo! Gdy zjechałam na sam dół byłam przerażona, wpadłam w zaspę i próbowałam szybko się wygramolić, żeby zacząć uciekać dalej i wtedy zobaczyłam, że to wcale nie jakaś ogromna bestia, tylko Burek, piesek naszych sąsiadów, mieszaniec o bardzo małych gabarytach ;P Do dziś pamiętam jak dzieciaki się ze mnie śmiały, a gdy już emocje opadły ja śmiałam się z nimi

                  Skomentuj


                    #10
                    Odp: Konkurs "Wspomnienia z dzieciństwa"

                    Jedno wspomnienie szczególnie tkwi w pamięci
                    Dziadek,wyjechał do Niemiec za lepszym życiem ..aby podratować domowy budżet swojej rodziny, udało mu się znaleźć pracę na budowie w miarę szybko, zadomowił się w kawalerce.. i już po dwóch miesiącach wysłał babci do Polski paczkę z jedzeniem.
                    Poruszenie było wielkie w całej rodzinie, w końcu rarytasy z Deutschland miały przyjść, toż to jak święto !.
                    A to dopiero było coś !
                    Babcia z nosem przy szybie wypatrywała listonosza..przez kolejny tydzień, pewnie niektóre sąsiadki myślały że nos do szyby to już jej przyrósł (okej,ja razem z babcią ten nos do szyby miałam przyklejony)
                    I kiedy nadeszła paczka .. cała rodzina się zleciała,były pyszne mleczne czekolady, gumy kulki,pachnące mydełka.. to był dopiero rarytas ..orzeszki ziemniaczane i wiele,wiele,wiele innych pysznych rzeczy !! !! po wypakowaniu wszystkich produktów .. jeden produkt babci nie dawał spokoju
                    Oglądała go to z jednej to z drugiej strony po chwili zastanowienia....obrała go ze skórki .. ,wrzuciła do wody i zadzwoniła do dziadka ..
                    Kochanie,za wszystko dziękujemy.. jednak ziemniaki się chyba zepsuły..przez tą podróż.
                    Dziadek zdziwiony ? ale kochanie?chwila?jakie ziemniaki ????
                    No te w koszyczku co posłałeś ..te niemieckie..
                    Ale Krysiu to kiwi !!!!! owoc !
                    O mój Boże !! rozległo się w słuchawce...a ja je właśnie gotuję !!!!

                    Cóż .. kiwi już się odratować nie dało..dziadek w kolejnej paczce posłał kolejny koszyczek a nawet dwa koszyczki !!
                    A po rodzinie krąży legenda jak to babcia z kiwi ziemniaki zrobiła.
                    A babcia.. ratując się wciąż opowiada ..
                    Ale przecież skórka brązowa była -? No była !!
                    Co z tego że trochę bardziej włochata ?myślałam że po prostu taka odmiana.. inna,lepsza,niemiecka !!

                    Skomentuj

                    •    
                         

                      #11
                      Odp: Konkurs "Wspomnienia z dzieciństwa"

                      Beztroskie dzieciństwo - najlepsze lata, była wtedy mama i był też tata. Zabawy na dworze - o każdej porze, w chowanego czy w berka - BEZ KOMPUTERKA. Najlepsze wspomnienie Moje - po rozłożeniu zajmowało dwa pokoje, w koszulkę do segregatora się je wkładało a potem z innymi dziećmi się wymieniało. Niektórzy wkładali je do teczki - TAK, TAK ! MAM NA MYŚLI KARTECZKI .

                      Skomentuj


                        #12
                        Odp: Konkurs "Wspomnienia z dzieciństwa"

                        Co roku z moją młodszą siostrą podczas wakacji planowałyśmy wyruszyć w świat. (Małe dzieci mają inne pojmowanie wielkości swiata). Jako że pochodziłyśmy z małej miejscowości szwędałyśmy się po polach i lasach. Miałyśmy wrócić po wakacjach, (a przynajmniej tak mówiłyśmy mamie). Z małym sokiem w plecaczku, dwoma jabłkami i książką, naszą podróż trwała do momentu pierwszego głodu. Następnego dnia wyprawa rozpoczynała się od nowa. Dzieciństwo jest cudowne.

                        Skomentuj


                          #13
                          Odp: Konkurs "Wspomnienia z dzieciństwa"

                          Zawsze wywołuje uśmiech na mej twarzy wspomnienie jak Mama wysyłała mnie codziennie do sąsiadki, która miała krowę po mleko. Chodziłam z litrową aluminiową bańką. Pewnego dnia poszłam a Pani Nasturcja jeszcze nie wydoiła krowy i kazała mi czekać na mleko. Ja z nudów włożyłam nogę do bańki i nie mogłam wyjąć. Zaczęłam krzyczeć na całą wioskę wniebogłosy. Zlecieli się ludzie i zaczęli radzić, jeden mówi żeby odspawać bańkę , drugi złamać nogę, a ja krzyczę dalej, dopiero taki starszy Pan powiedział, żeby zrobić mydliny i wlać do bańki i dopiero to mnie uratowało. Teraz cała rodzinka jak wspominamy się z tego śmieje, ąle wtedy mi nie było do śmiechu.

                          Skomentuj


                            #14
                            Odp: Konkurs "Wspomnienia z dzieciństwa"

                            Zabawne, że ani przez chwilę nie musiałam zastanawiać się nad odpowiedzią - obrazy pojawiły się przed oczami jak żywe. A było tak:

                            To był upalny dzień - wiecie, taki, że powietrze faluje i aż ciężko się oddycha. Bardziej zauważalny dla dorosłych, dla nas było po prostu ciepło :-). Znudzona, wraz z trzema kuzynami snułam się w okolicach gospodarstwa moich dziadków. Mieliśmy od około 8 do 11 lat.

                            Pobawiliśmy się już w rzucanie "kaczek' do stawu, gdzie nie wolno było nam się zbliżać (Boże, niech moje dzieci są mi bardziej posłuszne), poskakaliśmy z dachu, czego nie wolno nam było robić (taaaa... ), poszperaliśmy na strychu i pobawiliśmy się (z) młodymi kaczuszkami. I w końcu przyszła ona - wielka, obłędna nuda.

                            Któreś z nas odważyło się w końcu powiedzieć: "to może snopki?". Był to okres, w którym "golono" już pola i wszędzie stało mnóstwo uroczych kwadracików. Chowanie się za nimi na szerokim polu było dla nas rozkoszną przyjemnością. Pikanterii dodawał fakt, że był to zakaz NUMER JEDEN. Nie wolno było i koniec.

                            No, ale skoro padło "to może snopki...", to równe trzy minuty byliśmy na polu dalszego sąsiada. Po godzinie dalej szaleliśmy, a kwadraciki nie były już takie ładne. I wtedy któreś z nas krzyknęło z przerażenia. Pamiętam, jak dziś, nie było to żadne: "O rany!" tylko krótkie, zszokowane: "Och!".

                            W naszą stronę szedł postrach całej wsi. Właściciel jednego gospodarstwa i pola, na którym się bawiliśmy. Miał koszmarny wygląd (dzisiaj powiedziałabym, że był ogorzały od słońca, bardzo szczupły, w zniszczonych od pracy ubraniach i bardzo, bardzo wiekowy), ale nie to było najgorsze.

                            Bo on trzymał w ręku KOSĘ. I z tą kosą spokojnie, jak robot, szedł w naszą stronę. Nigdy w moim dziecięcym życiu nic mnie tak nie przeraziło. Ok, sąsiedzi wyzywali, dostało się w ucho za wyżeranie owoców innym gospodarzom, ale żaden z nich nie szedł - milcząc! w naszą stronę z kosą!

                            Najwidoczniej strach nie towarzyszył tylko mnie, bo młodszy z kuzynów posikał się w spodnie. Biegliśmy jednak dalej, a kiedy zobaczyłam, że on wchodzi za nami w bramę domu babci, pomyślałam tylko: "Mój Boże, on nas wszystkich zabije. Umrę za snopki."

                            Biedny dziadek z kosą wszedł do domu, babcia wyszła mu na spotkanie. I słyszę, jak on mówi: "Zośka, ja wszystko rozumiem, ale zrób coś z tymi dzieciakami. Mnie się już wrzeszczeć nawet nie chce, zmęczony jestem. Powiedz im, że nie wolno w snopkach skakać. I pozdrowienia od Halinki."

                            Ja te "pozdrowienia od Halinki" zapamiętam do końca życia. I głośny śmiech mojej babki na widok mokrych spodni Rafała oraz naszych bladych, przerażonych min. Obeszło się bez kary ;-).

                            Skomentuj


                              #15
                              Odp: Konkurs "Wspomnienia z dzieciństwa"

                              Moje dzieciństwo spędziłam na wsi, mieszkając w jednym domu z dziadkami. Miałam wtedy niecałe 4 latka, zdarzenie owszem pamiętam, może nieco wyblakło, w końcu minęło przeszło 20 lat, ale jest pewien ślad, który już na zawsze pozostanie i będzie mi przypominał o beztroskich chwilach. Mój dziadek postanowił wylać beton na naszym podwórku, aby utwardzić podłoże i je uporządkować - wcześniej był tylko sam piach. Wylał beton i zrobił prowizoryczna barierkę z drewna, aby nikt nie wchodził na świeży cement. Bawiłam się wtedy na podwórku ze swoim ulubionym psem Frankiem. Nie przeszkadzała mi deseczka położona na podwórku i przebiegłam po schnącym cemencie. Dziadzio widząc kilka drobnych śladów od razu domyślił się kto jest ich właścicielem, ale postanowił zostawić je na pamiątkę. Ten ślad pozostał do dzisiaj, choć podwórko w większości jest pokryte kostką brukową. Z sentymentem spoglądam na odcisk swoich stóp

                              Skomentuj

                                     
                              Working...
                              X