Ogłoszenie

Collapse
No announcement yet.

Konkurs "Poznaj moją historię - Kochanie, bedziemy mieć dziecko!"

Collapse
X
 
  • Filter
  • Czas
  • Pokaż
Clear All
new posts

    Konkurs "Poznaj moją historię - Kochanie, bedziemy mieć dziecko!"

    Uwaga, ogłaszamy nową edycję konkursu "Poznaj moją historię". Tym razem temat przewodni brzmi: "Kochanie, będziemy mieć dziecko!".


    Zasady konkursu "Poznaj moją historię"


    1. Aby wziąć udział w konkursie "Poznaj moją historię", należy napisać historię na temat: "Kochanie, będziemy mieć dziecko" i zmieścić ją w wątku konkursowym na forum. Tekst powinien mieć minimum 2000 znaków ze spacjami (około 1 strona worda), ale nie więcej niż 4500 znaków.
    2. Aby dodać swoje zgłoszenie konkursowe, należy mieć konto w systemie ja.w.polki.pl z podanym aktualnym adresem na terenie Polski*, pod który wyślemy nagrodę. Osoby, które nie będą miały wpisanego adresu nie będą brane pod uwagę w wysyłce. Ważne! Adres będzie widoczny tylko dla użytkownika i osoby koordynującej przesyłkę produktów. (Uwaga! Zgłoszenia mailowe nie będą brane pod uwagę).
    3. Najciekawsza historia – zdaniem Komisji Konkursowej - dodana w wątku konkursowym w danym miesiącu (liczonym od pierwszego dnia miesiąca do ostatniego dnia miesiąca) zostanie nagrodzona.

    *Osoby, które mają konto w systemie ja.w.polki.pl proszone są o zweryfikowanie danych przed zgłoszeniem się do konkursu.

    Nagroda


    Nagrodą w konkursie jest zestaw kosmetyków SlimLine od FlosLek Laboratorium. W skład zestawu wchodzą:

    Zobacz regulamin
    pozdrawiamy,
    Redakcja MamoToJa.pl
  •    
       

    #2
    Odp: Konkurs "Poznaj moją historię - Kochanie, bedziemy mieć dziecko!"

    To był gorący, letni dzień. Wróciliśmy z bardzo udanych wakacji, spóźniał mi się okres ale byłam przekonana, że to zmiana klimatu. Przez myśl przeszło mi, że może to JUŻ ale nie chciałam robić sobie znów nadziei, zmęczona ciągłym wyczekiwaniem dwóch kresek. Jednak po kilku dniach postanowiłam się upewnić. Widząc rano pozytywny wynik osunęłam się z niedowierzania na podłogę w łazience. Szczęście mieszało się z lękiem - tym razem, jak nigdy przedtem nie czekałam na nic i zupełnie nie spodziewałam się, że właśnie dzisiaj moje życie zmieni się diametralnie. Do drzwi zapukał mąż przestraszony moim szlochaniem. Kiedy zapytał co się dzieje - nie mogłam wydobyć z siebie głosu, pokazałam mu dwie kreski, których widok zmienił i jego twarz... Wziął mnie na ręce, mocno przytulił i zaczął krzyczeć: "Kochanie! Będziemy mieli dziecko! Nie płacz". Po czym płakaliśmy już oboje, ze szczęścia, którego nie da się opisać słowami. Dziś nasze szczęście ma już dwa latka a za chwilę na świat przyjdzie kolejne. Kiedy dowiedzieliśmy się o drugiej ciąży - mąż wyjął szampana... Picolo Te dwa lata bardzo nas zmieniły, wiadomość o tamtej ciąży zmieniła nasze życie, sprawiła, że bycie rodzicami to sens naszego życia. Nie - drugie dziecko to nie nasze ostatnie słowo

    Skomentuj


      #3
      Odp: Konkurs "Poznaj moją historię - Kochanie, bedziemy mieć dziecko!"

      Niespełna rok po ślubie rozpoczęliśmy starania o naszego upragnionego dzidziusia. Byliśmy już dłuuugo ze sobą, mąż pracował, ja siedziałam w domu. chciałam swój czas poświęcić dla małej istotki niżeli tak bezczynnie siedzieć przed telewizorem, czy bawić się z pieskiem- naszym kochanym pupilkiem. zapragnęliśmy oboje czegoś więcej niż życia we dwoje. zapragnęliśmy stworzyć rodzinkę niestety nie wszystko można mieć od razu i za pieniążki. mijały kolejne miesiące a nadal pozostawaliśmy tylko we dwoje. nie usłyszeliśmy wyroku, ale kolejne zrobione testy przynosiły pustkę do naszego domu. Zmęczeni wszystkim - wyjechaliśmy za granicę. postanowiliśmy zabawić się. odpocząć. zwiedziliśmy wiele zakątków europy zapominając o wszystkim. wróciliśmy w czerwcu, jak dziś pamietam ten dzień. słoneczko żarzyło niesamowicie. nad stawem rozpaliliśmy grilla i świętowaliśmy urodziny męża. to już 24 lato! przewracałam świeżo upieczone pachnące kiełbaski jak zakręciło mi się w głowie i osunęłam się na trawę. nie, nie zemdlałam ale nieźle wystraszyłam naszych gości. wszystko wskazywało na to że jest gorąco, mało wody piłam i po prostu zrobiło się slabo. do końca dnia było mi tak samo. nie zjadlam ani kawałeczka kiełbaski czy karkówki, którą tak uwielbiałam. zapach zadowalał wszystkich tylko nie mnie. coraz mocniej byłam zmęczona, i bolała mnie głowa. Mąż zawiózł mnie na pogotowie z myślą, że dostałam udaru słonecznego. Na kozetce leżałam ponad 3 godziny, podłączona pod kroplówkę oczekując na wyniki. Z korytarza uslyszałam tylko "nie ma co sie dziwić, wszystko wskazuje na 6 tydzień, zrobimy usg, prosze się nie martwić" a nagle wpada moj mąz i krzyczy na całą izbę " KOCHANIE UDAŁO SIĘ, BEDZIEMY MIELI SYNA! " zdębiałam. nie wiedziałam co powiedzieć. przecież nie mogliśmy mieć bo wyniki tydzień wcześniej pokazały że mam torbiel a dziś słuchaliśmy serduszka. Do dziś nie wiem skąd mój mąż wytrzasnął, że bedzie miał syna, ale dziś wychowujemy naszego bąbelka. Ksawery ma 3 miesiące i jest oczkiem w głowie mamusi i tatusia oraz całej rodziny ! Cuda się zdarzają, wystarczy wypocząć i poświęcić odrobinę czasu dla siebie

      Skomentuj


        #4
        Odp: Konkurs "Poznaj moją historię - Kochanie, bedziemy mieć dziecko!"

        Nigdy nie wierzyłam w miłość od pierwszego wejrzenia ani tego typu uniesienia. Męża poznałam w bardzo praktycznych okolicznościach. Pracowaliśmy w sumie razem, ale market był duży więc jeśli kiedyś w przelocie zamieniliśmy ze sobą zdanie to było maksimum naszych kontaktów. No, niestety (stety?) jakiś pijany baran wjechał swoim samochodem w moje auto więc mój jedyny środek transportu do pracy został na długo unieruchomiony. Trasę 15 km nie uśmiechało mi się przemierzać pieszo, a innych środków lokomocji nie było. Zaczęłam poprzez znajomych w pracy wypytywać kto, gdzie mieszka i tak trafiłam przed oblicze przyszłego ojca mojego dziecka. Oczywiście wrodzony dżentelmen nie pozwolił mu odmówić niewiaście w potrzebie więc przez następne miesiące 3 uzależniona byłam od owego Pana, a raczej jego samochodu.
        I tak sobie jeździliśmy... Po 3 miesiącach mój samochód nadal stał pod domem bo my już nie chcieliśmy jeździć osobno.
        Po kolejnych 3 miesiącach zamieszkaliśmy razem. Było to dokładnie 30.09.2009 roku. To był czas intensywnych przeżyć, poznawania się wzajemnie i docierania. Każdą rzecz robiliśmy razem ciesząc się z bycia razem.
        Jednak wspólne wieczory coraz bardziej wydawały się ciche, a wynajmowane mieszkanie strasznie puste. Szybko doszliśmy do porozumienia, że oboje skrycie chcemy mieć dziecko- małą istotę, która połączy nas na zawsze. Rozpoczęliśmy starania...
        Dzień przed Wigilią 2009 roku trafiłam do szpitala z bólami brzucha i niestety nie były one związane z upragnioną ciąża, a jedynie (!) rozległymi torbielami.
        Lekarz od razu rozwiał moje marzenia i uświadomił mnie, że ciąża w moim przypadku to nie prosta sprawa i zajście w nią potrwa dużo dłużej niż zaplanowaliśmy.
        Na Wigilię byłam w domu (na przepustkę, ale w razie jakiegokolwiek bólu miałam natychmiast wracać na oddział). Na szczęście podane kroplówki i antybiotyki sprawiły, że nie wróciłam na tamten oddział. Odłożyliśmy starania o dziecko do momentu uporania się z nawracającymi torbielami.
        Po około pół roku, mimo odradzania lekarza, znów rozpoczęliśmy starania o maluszka.
        To co miesięczne oczekiwanie.... jedna kreska, brak ciąży, rozczarowanie, smutek, żal- wszystko to w nas naprzemiennie bulgotało. Dlaczego coś co innym przychodzi tak łatwo dla nas jest nieosiągalne?
        Niby staraliśmy się o dziecko, ale co miesiąc z coraz to mniejszym zainteresowaniem patrzyliśmy na wynik testu.
        Tego dnia (czerwcowego) postanowiłam test zrobić sama, bez obecności męża, który w tym czasie oddawał się swojej ulubionej czynności- porządkowaniu auta na błysk. Czekałam na wynik testu i patrzyłam na męża z myślami, że jeśli w końcu zdarzy się ten nasz mały cud i tak będziemy musieli wymienić to wypucowane autko na większe.
        I ten cud się zdarzył, choć widząc drugą bladą kreseczkę na teście ciążowym z niedowierzaniem jeszcze raz przejrzałam ulotkę, aby przekonać się czy na pewno prawidłowo odczytałam wynik.
        Zawołałam męża i pokazałam mu test!
        "Czy to znaczy, że jesteś w ciąży" zapytał "chyba tak"- odpowiedziałam.
        Może to dziwne, ale w tamtym momencie nie cieszyliśmy się, radość przyszła kilka godzin później. Byliśmy po prostu zaskoczeni tym, że w końcu się udało. Obok zaskoczenia ogarnął nas też strach o to czy poradzimy sobie w roli rodziców i czy zapewnimy maleństwu wszystko czego będzie potrzebować.
        Na szczęście późniejsze otrzeźwienie pozwoliło nam cieszyć się w pełni z maleństwa, które już było.
        Od tamtego momentu minęły już 4 latka. Mamy córeczkę i "pracujemy" nad rodzeństwem dla niej. Tylko tym razem lepiej przygotuję się do przekazania mężowi tej nowiny

        Skomentuj


          #5
          Odp: Konkurs "Poznaj moją historię - Kochanie, bedziemy mieć dziecko!"

          Pół roku temu w Mikołajki opiekowałam się dziećmi taka moja dodatkowa praca w ten dzień bardzo źle się czulam, wymiotowalam i caly czas bolał mnie zab. Bardzo było mi przykro ponieważ dzieciaczki chciały się trochę pobawić a ja nie miałam sily. Poprosilam o to by ich mama wrocila prędzej żebym mogła iść się polozyc. Moje wątpliwości narosly drugiego dnia ponieważ nadal bardzo źle się czulam. Stwierdziłam że lepiej się upewnic. Mój mężczyzna poszedł po testy które miałam zrobić na drugi dzień z rana. Jednak nie wytrzymalam i zrobiłam jeszcze tego samego dnia. Dwa testy pozytywne. Bardzo się zmartwilam ponieważ nie byłam gotowa na dziecko do tego byłam w klasie maturalnej a moja mama była coraz słabsza. Gdy robiłam porządki na święta Bożego narodzenia o ciąży poinformowalismy moja mame. Nie była dumna ale też nie była zła bo wiedziała że zdaze zdac szkole. W styczniu miałam studniówkę która cała przetanczylismy. Niestety pod koniec lutego zmarła moja mama. Bardzo dużo gadalismy z mamom o tym że u nas ktoś bliski musi odejść żeby na świat mogło przyjść dziecko. Myślę że moja mama ustąpiła mojemu synkowi miejsca. Wiem ze moja mama czuwa nad nami wszystko dalam po jej smierci ulozyc toksoplazmoza okazala sie nie zagrozic mojemu dziecku, znalezlismy piekne mieszkanie, synek rozwija sie prawidlowo no i zdalam szkole srednia.Bardzo za nią tęsknię ale wiem że będę mówiła mojemu synowi o tym jaką cudowna kobieta była moja mama jego babcia.

          Skomentuj


            #6
            Odp: Konkurs "Poznaj moją historię - Kochanie, bedziemy mieć dziecko!"

            Po kilku latach bycia ze sobą w końcu zdecydowaliśmy się na dziecko. Wcześniej zawsze było coś ważniejszego: samochód, ślub, wczasy, remont itp. Jak już postanowiliśmy, że to ten czas okazało się iż to nie takie poste. My młodzi, zdrowi a staraliśmy się o dziecko ponad pół roku. W okresie w którym stwierdziłam, że odpuszczam na chwilę by oczyścić umysł i dać sobie czas pojawiły się dwie kreski. Byliśmy szczęśliwi. Zaczęliśmy wymyślać imię, planować pokój dla dziecka i ogólnie popadliśmy w przesadną euforię. Wizyta u lekarza w 8 tygodniu sprowadziła nas na ziemię...serduszko nie bije. Lekarz stwierdził, że może za wcześnie, że źle obliczyłam datę poczęcia ale ja przecież dokładnie wiedziałam kiedy co i jak i wiedziałam, że nasz Kubuś nie przyjdzie na świat. Poszłam na nockę do pracy, w ubikacji plamiłam i płakałam ocierający łzy by nikt nie zapytał co się dzieje. Następnego dnia poszłam do lekarza, który stwierdził iż to koniec. Płacz, sms do siostry, która jako jedyna, poza partnerem, wiedziała o ciąży. Mimo wielkiego bólu nie brałam nawet L4 by nie roztrząsać. Tydzień po tym dostałam zgodę od lekarza, który stwierdził iż trzeba „kuć żelazo póki gorące” i nie muszę robić przerwy w staraniach. Myśl o kolejnym dziecku okazała się najlepszym lekarstwem. Już następnego miesiąca pojawiły się dwie kreski. Były święta wielkanocne i spaliśmy u teściów. Przed weekendem kupiłam test i rano w Wielką Niedzielę zaraz po przebudzeniu zrobiłam test. Mąż jeszcze spał gdy przyszłam i pokazałam mu test ze łzami w oczach. On mocno mnie przytulił i powiedział „wszystko będzie dobrze” chociaż mną targały skrajne emocje. Byłam przerażona, że powtórzy się historia.
            Z wielkimi obawami poszłam do lekarza. Mąż niestety nie zdążył na wizytę i musiałam wejść sama. Byłam przerażona a serce biło mi tak jakby miało zaraz wyskoczyć z klatki piersiowej. Obserwowałam minę lekarza, który robiąc USG intensywnie wpatrywał się w ekran monitora. Nagle puszcza dźwięk i jest puk puk puk puk. Kamień z serca … Lekarz po dokładnych oględzinach zaczął mówić coś o dwóch pęcherzykach, puścił mi kolejny raz bicie serducha, stwierdził iż szuka trzeciego... ale czego trzeciego ???? znowu niepokój zawitał w mojej głowie.. co się dzieje? Znowu coś nie tak totalnie niepewna zaczynam podpytywać i płaczę w duchu, że nie ma przy mnie męża. Lekarz mówi „bliźniaki” ..
            To był szok tak wielki, że nie wiem co więcej mówił. Wyszłam z gabinetu do poczekalni gdzie siedziało kilkanaście kobiet mój mąż i o dziwo moja przyjaciółka, która przyszła na wizytę kontrolną. Pamiętam iż wychodząc potrąciłam wieszak na kurtki, który prawie się na mnie przewrócił. Pokazałam mężowi zdjęcie USG z zapytaniem „co widzisz ?!!” nie wiem na co liczyłam przecież sama niewiele tam widziałam.. on mówi „ale co ? dziecko ???” wtedy moja przyjaciółka wypaliła „bliźniaki!!” cała poczekalnia zaczęła się śmiać i być brawo, przyjaciółka uściskała mnie mówiąc, że zawsze o tym marzyła a my z mężem siedzieliśmy oszołomieni.. Mama w domu myślałam, że ja nabieramy i nie wzruszona wieszała pranie, dopiero jak pokazałam jej USG z dwoma widocznymi pęcherzykami i stukrotnym zapewnieniu przez nas uwierzyła. Mimo wielu obaw ciąże przebiegałam bezproblemowo a w 35 tygodniu urodziły się moje dwa największe skarby Mikołaj i Emilka

            Skomentuj


              #7
              Odp: Konkurs "Poznaj moją historię - Kochanie, bedziemy mieć dziecko!"

              Siedzę sobie w pracy i pracuję w najlepsze trochę zmęczona nadmiarem obowiązków. Tak sobie myślę, że może by tak sobie zrobić przerwę od pracy tak na rok. Macierzyńśki byłby doskonały. Jakoś tak niezbyt dobrze się czuję i trochę mi słabo. Tak mi mija kilka dni, podczas któ®ych samopoczucie nie ulega zmianie, a koleżanka z pokoju w pracy wciąż mi mówi, żebym kupiła sobie test ciążowy, bo ja przecież na pewno w ciąży jestem. Na co ja jej odpowiadam, że pewnie nie jestem, bo jak to ja, w ciąży? I że w sumie bym kupiła ten test, ale jak wracam z pracy tak źle się czuję, że nie mam siły zajść do apteki oddalonej od przystanku o 30 metrów. Marzę, żeby się tylko położyć. W końcu jednak test kupuję, wiąż nie myśląc, że może to ciąża. Czekam aż mąż wyjdzie na angielski po południu i robię test. Czekam, czekam, czekam, czas się dłuży, aż w końcu na teście pokazuje się najpierw jedna kreska, a potem druga, niewyraźna, ale jednak. Serce podchodzi mi do gardła (zaraz, co ja mówię, serce prawie wyskakuje mi czubkiem głowy). JESTEM W CIĄŻY!!! Ale numer. Koleżanka z pracy miała rację. I co tu teraz robić, dzwonić do męża? Nie, no, nie będę mu angielskiego przerywać. Smsa napisać? No gdzie smsem, o ciąży???? Więc czekam. Test kładę ma ławie, w widocznym miejscu. W końcu po godzinie angielskiego wraca mąż. Nic mu nie mówię. Pytam tylko czy widzi co się zmieniło. I czekam aż sam zauważy test na ławie. Mąż mi się bacznie przygląda, aż w końcu pyta czy mam nową fryzurę. Nie miałam. Więc rozgląda się po domu i pyta: posprzątałaś? Nie sprzątałam, przecież nie mam siły i źle się czuję. Więc pyta: zabiłaś wszystkie muchy? (bo latem masa ich wpada do domu i ciągle trzeba je tłuc). Też nie. W końcu sama pokazuję mu ławę i leżący na niej test. Mąż nie może uwierzyć, podobnie zresztą jak ja. Ależ to było fajne uczucie. Patrzę na męża, mąż na mnie, potem na test, dwie kreski jak nic śmieją się do nas. A mąż mówi: Tak myślałem, że jesteś w ciąży bo wczoraj na kolację zjadłaś cztery kanapki, a nie dwie jak zwykle.

              Skomentuj

              •    
                   

                #8
                Odp: Konkurs "Poznaj moją historię - Kochanie, bedziemy mieć dziecko!"

                Tak jak pisałam w historii w lutym, Nasze życie przed ślubem jak i po było niemal "królewskie". Dlatego też nie chcieliśmy się decydować od razu na dziecko. Chcieliśmy jak najdłużej nacieszyć się sobą, pozwiedzać ciekawe miejsca, pobawić się a przede wszystkim dorobić się czegoś w życiu aby Naszemu maleństwu kiedyś niczego nie brakowało. Temat o dziecku mimo to był był przez Nas często poruszany. Wyobrażaliśmy sobie jak będzie wyglądać, do kogo będzie podobne a nawet ustaliliśmy pierwsze i drugie imiona. Pytania typu: "Czemu nie myślicie jeszcze o dziecku?" lub "Na co jeszcze czekacie"?pojawiające się na każdej imprezie rodzinnej doprowadzały Nas do szału. Przecież to była Nasza prywatna sprawa. Pracuję w sklepie i dziennie widziałam mnóstwo małych dzieciaczków ale nie czułam jeszcze wewnętrznej potrzeby żeby też takie mieć. Półtora roku po ślubie jednak wszystko się zmieniło. Moje dwie koleżanki z pracy zaszły w ciąże, każda już z drugim dzieckiem. Pamiętam jak im gratulowałam, ściskałam je a nawet popłakałam się ze wzruszenia. I wtedy pojawiły się te myśli które przez długi czas nie dawały mi spokoju: po co My właściwie czekamy?Poczułam zazdrość. Poczułam się gorsza od koleżanek, nieodpowiedzialna i niedojrzała. Zastanawiałam się czy w ogóle dam sobie radę kiedyś z wychowywaniem dziecka. Szybko spostrzegłam, że stało się to co zawsze było dla mnie zagadką: dopadł mnie instynkt macierzyński. Dosłownie dopadł, bo stało to się nagle i sprawiało, że byłam jak chodząca burza. Męża nie musiałam długo przekonywać do ojcostwa. Bardzo się kochamy i wiem, że najbardziej na świecie zawsze pragnął przede wszystkim mojego szczęścia. Zaczęliśmy więc starania o Nasze dzieciątko. W pierwszym miesiącu się nie udało, zresztą to by było za piękne.W drugim też jeszcze nie zaszłam w ciąże i tu już zaczęłam się denerwować. Wiem,wiem przecież to był dopiero drugi miesiąc starań ale ja z natury jestem bardzo niecierpliwa i nerwowa. Zaczęły się więc pojawiać różne głupie myśli, przeglądanie for internetowych i czytanie o nie płodności. Jednym słowem masakra.W trzecim miesiącu starań przez kilka dni bolał mnie dziwnie brzuch. Ból podobny do menstruacyjnego ale inny. Po paru dniach w końcu będąc w pracy zadzwoniłam do męża i poprosiłam żeby kupił test. Z pracy wróciłam dopiero przed 22 wieczorem i miałam pewne wątpliwości czy w ogóle robić test o tej godzinie. Ale nie chciałam dłużej czekać. Gdy zobaczyłam dwie czerwone,wyrazne kreski myślałam,że oszaleję ze szczęścia. Nie poczułam strachu tylko szczęście. Weszłam do pokoju z bananem na ustach i nic nie mówiąc pokazałam mężowi test. Uśmiechnął się i powiedział że go wkręcam. Nie wierzył, że już po trzech miesiącach się udało. Dla Niego to były tylko trzy miesiące a dla mnie cała wieczność. Tego wieczoru siedzieliśmy do pózna, co chwilę zerkając na siebie i uśmiechając. Rozmawialiśmy na tysiące tematów związanych z Naszym maleństwem.Ten wieczór zmienił Nasze życie, wiedzieliśmy,że nie jesteśmy już sami. Cieszymy się,że nie czekaliśmy dłużej ze staraniami o dziecko i codziennie dziękujemy Bogu,że córeczka urodziła się piękna i zdrowa.

                Skomentuj


                  #9
                  Odp: Konkurs "Poznaj moją historię - Kochanie, bedziemy mieć dziecko!"

                  Chcieliśmy wam serdecznie podziękować za wszystkie wpisy. Gdybyśmy mogli nagrodzilibyśmy wszystkie, ale nie możemy, więc (po burzliwej dyskusji redakcyjnej) ogłaszamy, że laureatką marcowej edycji została julciap26 i do niej wysyłamy zestaw kosmetyków SlimLine od FlosLek Laboratorium.

                  Gratulujemy!

                  A od 1 czerwca nowa edycja i inny temat. Zapraszamy!
                  pozdrawiamy,
                  Redakcja MamoToJa.pl

                  Skomentuj


                    #10
                    Odp: Konkurs "Poznaj moją historię - Kochanie, bedziemy mieć dziecko!"

                    Z całym szacunkiem ale jaka burzliwa dyskusja jak do wczoraj było można wysyłać historie a dziś o 9 rano były już jak nigdy wyniki?

                    Skomentuj

                    •    
                         

                      #11
                      Odp: Konkurs "Poznaj moją historię - Kochanie, bedziemy mieć dziecko!"

                      Przepraszam nie o 9 a o 8 rano.

                      Skomentuj


                        #12
                        Odp: Konkurs "Poznaj moją historię - Kochanie, bedziemy mieć dziecko!"

                        Wyniki zostały ogłoszone po godzinie 10. Historie były czytane na bieżąco przez redaktorki w miarę tego, jak były dodawane, dlatego dziś rano odbyła się dyskusja dotycząca ostatnio dodanych historii i wyłonienie laureatki - prosimy o zrozumienie.
                        Zapraszamy do kolejnej edycji, nagrody nadal są do wygrania!
                        pozdrawiamy,
                        Redakcja MamoToJa.pl

                        Skomentuj


                          #13
                          Odp: Konkurs "Poznaj moją historię - Kochanie, bedziemy mieć dziecko!"

                          Dziękuję bardzo za wygraną w konkursie. Strasznie się cieszę

                          Skomentuj

                                 
                          Working...
                          X