TAK dziecko z czasem po kilku próbach bedzie starało się nie zachowywać źle lub bardzo szybko nauczy sie przepraszać i wiadomo z czasem nie bedzie sie tak zachowywać. Wytrwałość w dążeniu do celu jest nie zwykle ważna.
ja zaczełam od stawiania córki do konta, najpierw na dwie minuty póżniej na pięć i coraz wiecej aż trudno było jej tam wysiedzieć - w końcu zadzialało, przepraszała i starała się już nie rozrabiać czy komuś dokuczać.
Do ,,konta" bankowego? Przynajmniej będzie dawało procenty A tak na powaznie to nie ma uniwersalnego sposobu na wychowywanie dzieci. Kazde jest inne, my inaczej wszystko widzimy i tez bylismy w odmienny sposob wychowywani. Trzeba znalezc zloty srodek i zachowac przy tym trzezwy umysl
Ja pozwalam na wiele rzeczy,pod warunkiem,że jest to bezpieczne i nie narusza prywatności innego człowieka. Nie chcę karać dziecka,bo ja dobrze wiem po sobie ,że kary nie uczą niczego. Uczą dziecko tylko tego,że jak coś źle zrobi to mama będzie zła i da karę. Dziecko się boi więc siedzi w tym kącie i myśli tylko o tym kiedy wyjdzie z tego kąta,nie wynosząc żadnej nauki na przyszłość,bo i tak za dzień,dwa,miesiąc zrobi to samo. Ważna jest rozmowa i tłumaczenie dziecku wszystkiego. Nie możemy oczekiwać od 3-latka,że będzie idealnie grzeczne ale stawiać granice możemy,bo one powinny być obecne w życiu. W międzyczasie zawsze uczyć dziecko szacunku do innych. A ucząc go szacunku do innych nie chcę izolować go od reszty (stanie w kącie) ani dawać klapsów,bo dziecko będąc tak traktowane to innych będzie traktować podobnie.
System kar i nagród jest bardzo szeroki. Teoretycznie mówi się że lepsze jest wzmacnianie pozytywne, czyli nagradzanie od karania.Ale wiadomo, czasem trzeba dziecko ukarać i to zależy już od dziecka i rodzaju przewinienia na jaką karę się rodzic powinien zdecydować. Byle nie fizyczną.
Robiłam kiedyś badania na temat kar i nagród w wychowaniu okazuje się, że dla dzieci najlepsze są pochwały( nagroda najbardziej doceniająca dziecko), najgorsze- kary fizyczne i upokarzanie( te bezwzględnie należy usunąć z wychowania).
Ja czekałam, aż dziecko zacznie rozumieć o co chodzi, nie karałam. Cóż trzeba mieć niezgłębione pokłady cierpliwości i oczy dookoła głowy przy takim maluszku. Może na razie warto z karaniem poczekać?
Tłumaczyć, tłumaczyć i jeszcze raz tłumaczyć! Wymaga to bardzo wiele cierpliwości ale tylko w taki sposób uda nam się wychować szczęśliwe i dobrze poukładane dziecko
Moim zdaniem zależy to od przewinienia, jeżeli dziecko w jakiś sposób źle się odniosło do kogoś innego albo zrobiło coś mimo naszych usilnych próśb, by tego nie robiły, wtedy uważam, że trzeba spokojnie wytłumaczyć, dlaczego to jest niewłaściwe, ale nie nadużywać przy tym krzyku. Ja sama byłam wychowywana z określonym systemem kar i nagród i bywało, że dostawałam klapsa albo zwracano mi głośno uwagę, ale nie mogę powiedzieć, że mnie to niczego nie nauczyło. Czasem trzeba skłonić dziecko do myślenia, co zrobiło źle, żeby zapamiętało, by tego nie powtarzać w przyszłości. Takie bezstresowe wychowanie też bywa złe, chyba, że rodzic wie, kiedy wykazać się asertywnością i dać znać dziecku w jakiś racjonalny sposób, że niczego nie wskóra płaczem ani histerią.
Przede wszystkim nie można dać sobie wejść na głowę i uczyć zasad dobrego wychowania w jasny i przejrzysty sposób. W jaki - to już indywidualna sprawa każdego rodzica, który musi wziąć pod uwagę kształtujący się charakter malucha.
Dziecko powinno się pewnych rzeczy uczyć od małego. Karać można, ale trzeba to też robić w sposób prawidłowy tak, żeby dziecka nie poniżyć, ale żeby mogło wynieść z tego jakąś lekcję. Czasem warto też po prostu upomnieć, albo dać jakąś dobrą lekcję i pokazać mu, że nie powinno się zachować w taki czy inny sposób. Przede wszystkim należy pamiętać, że dzieci uczą się od dorosłych i pewne zachowania po prostu kopiują.
Jestem za tym, żeby jak najwięcej tłumaczyć, zachować spokój i cierpliwość. Czasami nie jest łatwo, ale pamiętajmy, że to my uczymy dzieci odpowiednich reakcji. Wczoraj moja Malutka zalała mi laptopa herbatą... no cóż... przecież nie zrobiła tego celowo... Eh... właśnie pożyczyłam sobie od męża, żeby sprawdzić "co w trawie piszczy".
Ja od początku nie zgadzałam się na szarpanie za włosy , wiem że kilkumiesięczny brzdąc nie rozumie jeszcze, że tak nie wolno. Ale co szkodzi powiedzieć "nie", w końcu załapie.
Skomentuj