Ogłoszenie

Collapse
No announcement yet.

Ks. Anny Mazowieckiej

Collapse
X
 
  • Filter
  • Czas
  • Pokaż
Clear All
new posts

    Ks. Anny Mazowieckiej

    Polecam Szpital na Karowej. Świetna opieka w czasie porodu oraz na bloku poporodowym.
    Rodziłam we wrześniu i opieka nad kobietą w połogu oraz jej dzieckiem była znakomita, położne bardzo pomocne.
    Do tego darmowe podkłady dla kobiet oraz na łóżko, czyste koszule do spania na zmianę (pamiętam, że były takie zielone w serduszka). No i jedzonko - pychotka.
    Można naprawdę dojść do siebie po porodzie. A i dziecko ma komfortowe warunki i opiekę.
    Za pobyt nic nie płaciłam, za poród również. A na znieczulenie nie było czasu więc nie wiem ile kosztuje.




    i Bartek :-)
  •    
       

    #2
    Odp: Ks. Anny Mazowieckiej

    Ja równiesz polecam szpital na Karowej.Urodziłam tam wcześniaka.Swietny personel chętny do pomocy.Opieka nad dzieciątkiem rewelacyjna

    Skomentuj


      #3
      Odp: Ks. Anny Mazowieckiej

      Hej! Ja urodziłam dwóch chłopców na Karowej. Pierwszy poród odbył się w 2001 roku poprzez cesarskie cięcie - i tu chwała lekarzom za słuszną decyzję o cesarce, inaczej dziecko mogło się udusić. Drugi poród odbył się siłami natury w 2008 roku. Wrażenia pozytywne, niestety szpital dość oblegany przez kobiety rodzące, w związku z tym po tym porodzie w 2008 roku nie było już miejsc na położnictwie i cały czas aż do wyjścia leżałyśmy w salach porodowych. Ale coś za coś. Ogólnie polecam

      Skomentuj


        #4
        Odp: Ks. Anny Mazowieckiej

        Ja jeszcze nie rodziłam, ale mam nadzieję, że przyjdzie dzień, w którym doczekam się upragnionego dziecka. Na Karowej rodziła moja przyjaciółka w grudniu 2009r. Pozwolę sobie umieścić poniżej jej wpis z forum gazeta.pl o tytule "poród koszmar na karowej!". Choć nie spotkało to bezpośrednio mnie, od dwóch miesięcy uczestniczę w tragedii najbliższej mi na świecie kobiety, dlatego przekazuję:
        Witam, ja nie mam dobrych wspomnień z porodu w szpitalu na Karowej w
        Warszawie. Ciąża przebiegała prawidłowo do około 7 miesiąca. Okazało
        się że mam skroconą szyjkę macicy i lekarz prowadzący polecił mi ten
        szpital w razie urodzenia wcześniaka ponieważ oni dysponują
        najlepszym sprzętem, szkoda że tylko tym!
        W połowie grudnia 2009 pojechałam do szpitala 3 dni przed terminem
        ponieważ odczuwalam słabsze ruchy synka. Zostałam przyjęta na izbie
        i przebadana po zrobieniu KTG na którym tętno mojego synka spadało
        przewieziono mnie na salę porodową. Około południa po
        przeprowadzeniu wywiadu lekarze podali mi 6mg morfiny i powiedzieli
        że do 19 urodzę. Jednak wszystko odbyło się wcześniej. Około 15
        dostałam oksytocynę wówczas coś niepokojącego zaczęło się ze mną
        dziać a synkowi jeszcze bardziej zaczęło zanikać tętno. Lekarze
        podali mi tlen i podjeli decyzję o cesarce. O 15.32 było po
        wszystkim urodziłam przez cc zdrowego z 10 punktami chłopczyka byłam
        przeszczęśliwa. Jak się okazało KOSZMAR DOPIERO SIĘ ZACZĄŁ!!!
        Przewieziono nas na salę pooperacyjną. O 20 z minutami dostałam
        kolejną dawkę 6 mg morfiny, nikt nie pytał się mnie czy boli
        poprostu dawali i tyle wiem to z dokumenatcji dopiero teraz. Po
        20.30 dostałam pierwszy raz synka do karmienia, położna położyła go
        tak jak uważała za stosowne nie mogłam w żaden sposób się ruszyć.
        Tak maluszek był ze mną do jakiejś 23 może 24, potem został zabrany
        na dokarmienie i do kuwetki żebym ja odpoczęła.o 2 znowu dostałam
        6mg morfiny, po 4 położna kazała mi się zacząć gimnastykować po cc i
        szykować pod prysznic. Zerwała opatrunek, cewnik. Ja miałam czarno
        przed oczami nie byłam w stanie nawet usiąść na łóżku. Zrobiono mi
        toaletę na miejscu i podano kolejne leki żeby był spokój bo położna
        całą noc zajmowała się dokumentacją to był priorytet. Odwrócona do
        nas i dzieci tyłem nie zwracała uwagi na to co się dzieje na sali.
        Padały tylko komentarze że jest nas o jedną za dużo a ona ma co
        robić!! Około 5 z minutami dostałam synka na kolejne karmienie,
        ledwo widziałam na oczy nie miałam wogóle siły ale to nikogo nie
        obchodziło. Wówczas pierwszy raz tej koszmarnej nocy zasnęłam z
        dzieckiem przy piersi. Obudziłam się po 5.30 ale....moje maleństwo
        było zimne,szare bez oznak życia. Zawołałam położną bo ona tego
        nawet nie zauważyła zabrała go i pobiegła na intensywną terapię
        noworodków. Robiono mu masaż serca, sztuczne oddychanie itp
        czynności szereg badań. Podłączony do respiaratora po 5.5godz od
        zajścia został na 72 godz. umieszczony w aparaturze która miała
        schładzać jego mózg aby nie doszło do dalszych uszkodzęń układu
        nerwowego. Wszystko wykonywano z instrukcją obsługi ponieważ on był
        pierwszym dzieckiem na Karowej która miała cool capa na główce a
        widocznie personel nie potrfił sobie poradzić. Kiedy minęły 3 dni
        stopniowo zaczęto ogrzewać go i został odłączony. Lekarze nie dawali
        szans, mówili że ma postępującą martwicę mózgu że jeżeli będzie
        wogóle żyć to będzie roślinką. Wykonano rezonans który swierdził
        Encefalopatię niedokrwienno niedotlennieniową najcięższego stopnia.
        Po badanich, diagnozie nie mogłam pozwolić wraz z rodziną aby nasze
        dziecko przebywało w szpitalu gdzie doszło do tego przez
        niedopatrzenie, brak kompetencji położnej i lekarzy którzy dawali mi
        takie leki. Oni twierdzą że to bezdech ja wiem że to leki i zbyt
        pózna cesarka doprowadziła synka do takiego stanu.
        Dziś Maluszek żyje jeżeli tak to można nazwać. Przebywa w Centrum
        Zdrowia Dziecka ma wspaniałą opiekę lekarską, pielęgniarek które
        zapewniają mu jak największy komfort w takim stanie. Jestem pełan
        uznania dla ludzi którzy tam pracują mają Oni wielkie serca!!
        Każdego dnia synkowi obumiera coraz bardziej mózg, nie ma oznak
        życia respirator oddycha za niego a on tylko leży. Synek tylko 15
        godzin żył tak jak inni zdrowi ludzie.
        Jadąc do niego codziennie modlę się o to żeby go zobaczyć, dotknąć,
        przytulić bo takich dni nie będzie wiele moim i jego życiu.
        Rodząc dziecko oddajemy je w ręce ludzi którzy nie zawsze powinni
        być lekarzami, położnymi. Trzeba mieć serce i wyobraznię żeby
        pomagać innym. Mnie Ci ludzie z Karowej wyrwali serce. Tracę przez
        ich bezmyślność Wiktorka który żyje jeszcze dzięki temu że ma w
        pełni zdrowe serduszko ale to niestety za mało żeby był z nami!!!

        Skomentuj


          #5
          Odp: Ks. Anny Mazowieckiej

          Przeczytałam chyba na jednym wdechu, a łzy same napływały do oczu. Bardzo, bardzo współczuję i jestem z wami. To prawda,że najwięcej zależy od personelu szpitala. Moje pozytywne opinie napisałam właśnie ze względu na warunki i aparaturę specjalistyczną, bo co do personelu, to też miałam różne opinie. Po cesarce położna, która przynoisła m dziecko do karmienia była bardzo pomocna, natomiast kiedy 12 godzin po zabiegu kazano mi wstać z łóżka , a ja nie byłam w stanie to inna pielęgniarka ze złością mnie z niego zepchnęła i jeszcze dodała, że "jak mi się chciało cesarki to teraz trzeba cierpieć i dzieckiem się zająć". A to przecież nie była moja decyzja - mój syn był podwójnie owinięty wokół szyi pępowiną. A więc wybierając szpital przy drugim porodzie ponownie zdecydowałam się na Karową za względu na warunki, nie na ludzi, bo tych niestety możemy spotkać wszędzie. Życzę wszystkim, żeby spotykali na swej drodze tylko osoby pełne powołania, które kochają to co robią. Pozdrawiam

          Skomentuj


            #6
            Odp: Ks. Anny Mazowieckiej

            Aż nie wierze w to co czytam.Ja też miałam cesarke i mam same miłe wspomnienia.
            Do kosik26:
            Coś mi się tu niezgadza.Wydaje mi się że jeśli była by to wina zbyt pużnej cesarki to konsekwencje by było widać zaraz po niej.Następna sprawa to Twoja koleżanka pisze że usneła z dzieckiem przy piersi.Ja myśle że dziecko mogło się udusić piersią.Ale to tylko moje zdanie i moje spostrzeżenia.

            Skomentuj


              #7
              Odp: Ks. Anny Mazowieckiej

              A ja powiem tak, opieka poporodowa jest beznadziejna, a właściwie jej nie ma. Matki są zostawiane same sobie, nieważne jak się czują, muszą zająć się dzieckiem bo nikt za nie tego nie zrobi, a ojcowie po skończonych godzinach odwiedzin są wypraszani, w związku z czym też nie mogą pomóc. Jak można na całą noc bez opieki zostawić dziewczyny po cesarce? Pewnie gdyby ktoś tam częściej zaglądał nie doszłoby do takiej tragedii.

              Skomentuj

                     
              Working...
              X